11 mar 2012

Carlos Ruiz Zafón, razy dwa

Dostałam w święta "Cień wiatru" Zafona, z komentarzem, że super, nie można się oderwać i można czytać w kółko. Sceptycznie podchodzę do książek, w których dużo się dzieje, a do tego jeszcze jest jakaś intryga czy inna tajemnica (zwyczajnie nie nadążam, tak samo jak za filmami z akcją, poza tym co to kogo obchodzi, że coś się stało). Ale faktycznie było bardzo miło. Poziom, który określiłabym jako 20% Paulo Coehlo plus 80% Umberto Eco, albo po prostu jako "Eco bez gadania o filozofii, plus trochę taniochy". Przyjemna, wartka fabuła, w której główną rolę intrygotwórczą grają książki, jeden pisarz i księgarnia. Młody chłopak zostaje w ramach kontynuowania rodzinnej tradycji zaprowadzony na Cmentarz Zapomnianych Książek, żeby wybrać tom, którym będzie się opiekował przez całe życie. Oczywiście zupełnie przypadkiem wybiera książkę pod wieloma względami przeklętą. Pojawia się czarny charakter, który chce ją za wszelką cenę zniszczyć, jest i ładna dziewczyna, i chęć odnalezienia autora książki, i obowiązkowa postać komiczna - niezniszczalny przyjaciel, który z każdej opresji wyjdzie cało i z wdziękiem, sypiąc żartobliwymi uwagami. Na dodatek rzecz dzieje się w Barcelonie, którą zdążyłam już wcześniej polubić dzięki Mendozie. Zafón bardzo ładnie pisze o mieście, dosyć szybko czytelnik nabiera wrażenia, że całkiem dobrze orientuje się w topografii miasta i że umie je sobie wyobrazić. Podsumowując: nie jest to "Zbrodnia i kara", ale tych kilka wieczorów z "Cieniem wiatru" nie będzie bolało.

Tym bardziej ucieszyłam się, kiedy kilka dni po świętach dostałam kolejny prezent, rzekomą kontynuację "Cienia wiatru" - "Grę anioła". I jakież było moje zdziwienie. "Gra anioła" opowiadać ma wydarzenia rozgrywajace się bodaj dwadzieścia lat przed "Cieniem wiatru", niektórych bohaterów więc już znamy, co tylko potęguje wrażenie wtórności. Fabuła niby inna, a ta sama - przeklęta książka, tajemniczy czarny charakter, piękna kobieta, księgarnia. Tylko tym razem bohaterowie zawzięcie próbują rozgryźć istotę religii i literatury, dyskutując w stylu, który przypominał mi pewne upojne popołudnie spędzone za młodu na donośnym rżeniu przy czytaniu na głos fragmentów "Alchemika". Werdykt: 80% Coehlo, 20% Eco (no bo jednak te książki ciągle są, takoż intryga). Zachowanie bohatera jest dla mnie w większości całkowicie niezrozumiałe, miota się chłopak bez ładu i składu, każąc mi przypuszczać, że sam nie wie, o co mu chodzi. To samo zresztą mogłabym powiedzieć o "rozwiązaniu" intrygi.

A jakby tego wszystkiego było mało, książka jest ewidentnie edytowana i tłumaczona w pośpiechu - są i literówki, i błędy gramatyczne, i ewidentne kalki z hiszpańskiego, które po polsku brzmią jak drewno, a do tego jeszcze takie kwiatki jak bohater wchodzący do domu, zamykający drzwi, czytający list pod nimi znaleziony... i po jego przeczytaniu ponownie wchodzący do tego samego domu i zamykający te same drzwi. Ja naprawdę nie jestem najuważniejszym i najbystrzejszym czytelnikiem, więc jeśli widzę takie kiksy, to znaczy, że jest już bardzo źle.

(Na obrazku jest Mendoza, bo "Cień wiatru" został w Polsce, a jak dwie książki, to dwie. Mendoza był zresztą w porządku, chociaż bohater też trochę się miotał, ale chyba taki był pomysł.)

5 komentarzy:

  1. Wieść gminna głosi, że Zafon był przez Logiczkę czytany nawet w trakcie imprezy sylwestrowej, by zdążyć przed północą i zaliczyć go do lektur 2011 roku ;) Choć oczywiście jest to zupełnie nic w porównaniu z czytaniem przez Logiczkę Krall na festynie w Szamotułach po koncercie Bajmu :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dodam: czytanie przez Logiczkę Hanny Krall nawet wtedy, gdy w przedziale pociągu wyłączono światło :) Patrz, nie zrecenzowałam tego koncertu w końcu, a w tym roku nie dojadę. Będzie jakaś trasa Bakmu za rok może.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że Wieść Gminna nieźle plotkuje na mój temat na konferencjach :P

      Usuń
  3. Duh!!! No właśnie, 25 maja jesteś w Turcji, a co z 2 czerwca? Bajm gra w Kole ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 3-5 czerwca chyba będę w Zagłębiu Ruhry na konferencji. Może mi się jeszcze odechcieć.

      Usuń