Oczywiście pierwszą rzeczą, jaka przychodzi do głowy na hasło "popularyzowanie idei", są TED Talks. Idealne jako telewizja do posiłków. Założenie jest takie, żeby w bardzo krótkim czasie opowiedzieć publiczności o jednej idei właśnie, pomyśle, który ma nas porwać i wzbudzić chęć do działania albo nauczenia się więcej. Albo, jak w moim przypadku, przypomnieć sobie, że historia nauki to było coś:
Naprawdę fajnie jest sobie czasem przypomnieć, jak miało się osiemnaście lat, czytało o teorii strun do śniadania i jak się miało pasję, chęć i ochotę. Chyba przekonałam się na sobie przez ostatnich kilka lat, że o tego typu zainteresowania, jak o wszystko przecież, trzeba dbać - karmić, odświeżać, przypominać sobie co lepsze kawałki. Inaczej wszystko zginie, nawet w młodym człowieku.
Miłość do logiki i filozofii (a nawet językoznawstwa) też można w sobie podsycać za pomocą obrazków. Poniższy film znaleźliśmy już jakiś czas temu, ale za każdym razem ogląda się go tak samo przyjemnie - mimo, że nic nowego dowiedzieć się nie mogę, bo przedstawione w nim zagadki i paradoksy to elementarz filozofa analitycznego. Poza tym: kto nie lubi słuchać Davida Mitchella?
Mam ochotę napisać dużo banałów o tym, jak to mamy najłatwiejszy w historii dostęp do wiedzy i jak mały użytek z niego czynimy, spędzając dnie na oglądaniu małych zwierząt w pudełkach i panienek nawijających o makijażu. Tylko że oczywiście wszyscy o tym wiemy, a ludzka natura jest jaka jest. Tym samym - z pozdrowieniem dla znajomych wybitnych jednostek, którym udało się nie rozmemłać - sobie odpuszczę. I obejrzę coś do kolacji.
jakie filmiki polecasz w celu podsycania miłości do Holocaust studies? ;)
OdpowiedzUsuń