27 maj 2010

Nauczyłam się dzisiaj...

Wyobraź sobie, że piszesz długi tekst, w którym korzystasz z, powiedzmy, pięćdziesięciu przykładowych zdań rozsianych po całym dokumencie. Wszystkie są oczywiście ponumerowane, a do niektórych odnosisz się w zdaniach typu: "Jak pokazuje przykład (x)...".

Tekst już prawie skończony, numerki sprawdzone, a tutaj nagle zachciewa Ci się dodać nowy przykład pomiędzy trzydziestym i trzydziestym pierwszym. I co teraz?

Nauczyłam się dzisiaj, jak pisać dokument tak, że sam numeruje sobie te przykłady, a jeśli dodam jakiś w środku, to sam sobie pozmienia numerki - także te w odwołaniach w tekście!

Coraz bardziej zakochuję się w Latechu (wiem, że powinnam była to zrobić wieki temu) - w ciągu miesiąca pisania różnych rzeczy nie było jeszcze sytuacji, że wymyśliłam sobie coś i nie dało się tego zrobić. Samo się robi!

Jak ja bym chciała, żeby treść pracy też sama się pisała.

Acha, a numerowane przykłady wprowadza się przez \enumsentence{} (wklepałam dwa pakiety do tego, lingmacros i tree-dvips, ale mam wrażenie, że potrzebny jest tylko ten pierwszy, nie chce mi się sprawdzić). Można je spokojnie oznaczać przez \label.

3 komentarze:

  1. No nieźle :) Janisław też śmiga w Latechu, ale ja się kryguję, bo tam tyle poleceń, że jeszcze samo jajko ugotuje na półmiękko.. A jakby Ci treść napisało to byś potem poprawiała 2 miesiące na strawną stylistycznie :P Powodzenia i buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak się ogarnę z pierwszym rozdziałem, to napiszę do Ciebie, bo zalegam :) a tak na szybko, to pokaż Janisławowi, może nie zna, a przydaje się toto bardzo:

    http://detexify.kirelabs.org/classify.html

    Rysujesz mu, o jaki symbol Ci chodzi, i on całkiem nieźle zgaduje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za linka, przydatny i efektowny. Już nie trzeba targać ze sobą czterdziestostronicowej książki symboli. Latex zawsze miał dla mnie coś z czarnej magii, nawet po napisaniu w nim magisterki. Z podziwem i grozą spoglądam na kolegów używających go do tworzenia prezentacji.

    OdpowiedzUsuń