No i piszę tę magisterkę, i o niczym innym nie da się ze mną rozmawiać.
Równolegle do pisania staram się o pracę tutaj w instytucie u profesora, o którym jest część mojej magisterki. Prof używa w swoich artykułach ślicznych diagramów ilustrujących główną ideę całego projektu. Ba, te obrazki są już prawie jak logo tego przedsięwzięcia. Można je sobie pooglądać TU.
W ramach mojego opisu całego systemu (rzecz jest częściowo niepublikowana, a w PL to już w ogóle, więc liczę na to, że odtwórczość ujdzie mi na sucho) mam ogromną ochotę wkleić kilka takich obrazków w tekst. Tutaj zaczynają się schody, bo w moim ukochanym edytorze zrobienie jednego głupiego drzewka z formuł zajęło mi dwie godziny. Wyrysowanie przecinających się prostokątów na indeksach w kółeczku zajęłoby całą noc, albo i dwie.
Jak bardzo NIE dostanę się na doktorat, jeśli napiszę do profa, żeby mi przesłał źródło tych obrazków, bo ja tak nie umiem, a chciałabym mieć?
A jutro ma się okazać, kto z czworga kandydatów odpadł, a kto pójdzie na rozmowę. Aaa. A jak się dostanę na rozmowę, to będę się musiała tłumaczyć, dlaczego nie chcę powiedzieć, co o nich napisałam w mojej pracy. No przecież nie powiem, że same bzdury?
Zaraz, zaraz, a może by tak je po prostu ciachnąć i wkleić jako jpg? Te obrazki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz