25 cze 2011

Znowu o jedzeniu - green curry

Właśnie nauczyłam się robić takie dobre jedzenie, że nie chciałam przestać jeść (a to nie zdarza się często osobom, które cieszą się efektami skutecznego odchudzania). Podzielę się, ale rzecz jest tak prosta i pewnie wszyscy znają, że aż wstyd.

Green curry robi się tak. Czosnek posmażyć na rozgrzanej oliwie (ponoć na oliwie się nie smaży, ale ja się tym nie przejmuję, choć zwykły olej w domu mam też). Teraz jest czas na kurczaka, jeśli chcemy go mieć - podsmażyć nie do końca, odłożyć na bok. Tofu chyba tak samo, ale ja się na tofu nie znam. Na ten czosnek idzie pasta do zielonego curry (green curry paste), 2-3 łyżki, im więcej, tym będzie ostrzejsze. Chwilę pomieszać z tą czosnkową oliwą, wlać puszkę mleka kokosowego. Do takiej zupy wkłada się ze dwa liście laurowe i pokrojone warzywa, co bądź. Papryka, pieczarki, groszek cukrowy, cukinia, cebula, może nawet kukurydza z puszki albo mrożony groszek, brokuł. Jak warzywa są już prawie gotowe, wrzuca się kurczaka, jeśli był na początku, dogotowuje. I koniec, kładzie się to na ryż w misce.

Nigdy nie było mi po drodze z okołoazjatyckim jedzeniem, bo za ostre i za daleko (najbliższe jest mi jednak gotowanie włoskie), ale widzę, że może nie trzeba było się krzywić. Spróbuję się jeszcze pobawić pastą do żółtego curry, ale muszę wymyślić, co by do niego włożyć. Myśli mi się kurczak, pomidor i papryka.

Poza tym: byłam w Monachium, jest paskudne. Trudno o mieszkania, będzie z tym jakaś afera jeszcze. Został też we mnie zasiany wirus Apple'a, nic nie poradzę, zabawki są fajne, nawet jeśli traktują mnie jak bezmyślnego głupka (nie sądzę, żeby przyzwyczajanie się do tego zajęło mi zbyt dużo czasu :) ). Czytam też coraz lepsze książki, co niestety przekłada się na tempo magisterkowania. Byłam też na koncercie Bajmu, a poziomem absurdu byłam zaskoczona mimo wieloletnich przygotowań na youtubie.

3 komentarze:

  1. Kulturalny highlight półrocza w Wielkopolsce zbyty jednym zdaniem?! W poście o jedzeniu?! Na Boga, Logiczko!

    OdpowiedzUsuń
  2. czemu nie ma relacji z Szamotuł, po co było to utrwalanie wspomnień?

    OdpowiedzUsuń
  3. No to chyba jednak muszę. Nie wiem po prostu, jak ugryźć temat, żebym się tego potem nie wstydziła :)

    OdpowiedzUsuń