Niezrażona porównywaniem mnie do Paulo Coelho, piszę dalej :)
W ostatnią środę dopadła mnie przedwczesna, zapobiegawcza nostalgia. Zostały mi już tylko trzy miesiące w Amsterdamie, a potem trzeba będzie zainstalować Logiczkę w zupełnie innym kawałku świata. Bez zaskoczenia obserwuję, jak mi na ten temat jest na zmianę smutno i euforycznie.
No bo tak. Z Amsterdamem jeszcze nie skończyłam, to na pewno. Ciągle nie byłam w muzeum torebek, nie doczytałam tego, co miałam doczytać o architekturze. Lubię Vermeera za rogiem i to, że mam rozkminione podatki i inne urzędy. Lubię niespodziewane dodatki do pensji. Zupełnie nie mam ochoty (nigdy przecież nie miałam) uczyć się niemieckiego, no i w ogóle dokładanie sobie trzeciego języka do głowy, w której i tak zdążyło się już namieszać? Oczywiście było to całkiem do przewidzenia, bo póki nie będę mieszkać w UK, lokalnie trzeba będzie mówić.
Lubię ludzi, z których część rozjeżdża się po swoich doktoratach, ale część zostaje i będzie dalej wieść logiczne życie. Logiczne życie też lubię, choć składa się głównie z intelektualnej frustracji i poczucia winy, że nie pracujemy tak ciężko, jak powinniśmy.
Jeszcze wczesną wiosną myślałam, że jestem jeszcze zupełnie niegotowa na doktorat i muszę się przehibernować kolejny rok jako studentka. A potem przez wiosnę dokonał się skok jak u Marksa, z ilości w nową jakość, i nagle nie ma się czego bać. Jeśli sześć lat studiowania nie zrobiło ze mnie samodzielnej logiczki, to i kolejne sześćdziesiąt tego nie dokona. Przeflancujemy Logiczkę do Monachium, dostanie swoje własne biurko, nareszcie swoje mieszkanie, konferencje do jeżdżenia i trzech promotorów (tak, tak) i będzie mogła dziwaczeć dalej.
A w pakiecie z językiem niemieckim jest nieograniczony dostęp do Rossmanna, tanie jedzenie, warzywa, które mają smak, i żelki Haribo. Czyli tak jakby jest się z czego cieszyć. Tak poza tym, że będę pracować w miejscu, które jest filozoficznie tak hot i happening, że bardziej nie można.
Acha, a jak ktoś używa iTunesów i ma ochotę popatrzeć na filozofię w Monachium (a dzieje się, dzieje), to może tutaj:
MCMP Podcast
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz