Jeszcze go tu nie było, a to mój ulubiony makaron od ostatniej zimy. Przepis Jamiego, z rewolucji. Od dłuższego czasu używam już tylko pełnoziarnistych (albo udającego takie, nie ma się co oszukiwać) penne, ale co kto woli.
A omastę robi się tak. Najpierw na suchą patelnię idzie bekon/boczek w kostkę (u mnie kupuje się taki już pokrojony w pudełku, tłuste to jak cholera, ale tanie). Jak się rozskwierczy, dodaje się zielony mrożony groszek, lepiej, żeby groszku było więcej niż mięsa, żeby mieć wrażenie, że je się zdrowy posiłek. Przykrywka i niech się gotuje. Potem idzie na to creme fraiche - ciągle jakoś nie mogę się zebrać, żeby zastąpić to czymś lżejszym, na przykład kwaśną śmietaną osiemnastką. Ale może można. Tej śmietany taką dużą łyżkę na porcję, ona się ładnie na gorącym roztopi i robi sos. Na sam koniec, 2 minuty przed dogotowaniem się makaronu, idzie pokrojona świeża mięta, sporo.
Jeśli wodę na makaron gotuje się w czajniku i dopiero potem do garnka, sos jest gotowy tuż przed makaronem. Czyli całość jakieś 12-15 minut.
A mięty to ostatnio sypnęłam nawet do zielonego curry, so się będzie marnować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz