24 cze 2010

Homing

Zawsze byłam twardzielką w podróży – długie godziny w polskich pociągach i na lotniskach robią swoje. Ale dzisiaj mówię dość! Ponad osiemnaście godzin w autobusie z Amsterdamu przekonało mnie, że już nigdy się w taką podróż nie wybiorę, choćby tanie loty nie były takie znowu tanie. I tak dałam autokarom o jedną szansę za dużo.

No i oczywiście specjalne podziękowania za przyjemną podróż należą się moim bystrym rodakom, którym się wydaje, że jak nie ma granic w Schengen, to mogą sobie przywozić zielone pamiątki z Amsterdamu. Dwie osoby w autobusie z trawą, plus trzecia zgarnięta na mocy jakiegoś listu gończego – i trzy godziny na granicy, w czasie których nawet kierowca był przesłuchiwany.

Jak się okazuje, pół roku spędzone w oderwaniu od realnego świata (mieszkam na uczelni, a jedynymi osobami, z jakimi na co dzień rozmawiam, są ludzie dużo ode mnie inteligentniejsi - i piszę to bez kokieterii) sprawiło, że zapomniałam, na jakim poziomie prowadzone są konwersacje między ludźmi, których nazywamy w naszej gwarze normalnymi. Wyniki wyborów przestały mnie dziwić.

1 komentarz: