6 wrz 2009

A day without rain

Jest taki album Enyi i pewnie wymyśliła ten tytuł w Amsterdamie. Dziś jest pierwszy dzień, w którym nie zobaczyłam tu ani kropli deszczu. Mam wrażenie, że przez sen wczesnym rankiem słyszałam ulewę, ale zweryfikować się tego nie da, więc dzisiaj wreszcie mogłam wpisać jakąś datę na listę dni bez deszczu.

2 komentarze:

  1. A jak z parasolem? Koordynujesz go jakoś z rowerem, spódnicą i szpilkami? :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze nie. Ale widuję coraz ciekawsze przykłady koordynacji:
    - pisanie smsów podczas jechania przez skrzyżowanie to podstawowe minimum kolarskie
    - widziałam dziewczynę na rowerze dzierżącą w jednej ręce parę kul, takich dla kulejących osób
    - dumny na pewno tata, na bagażniku jedno dziecię, do kierownicy doczepione drugie, tata jedzie ulicą i rozmawia przez telefon, rower prowadząc jedną ręką
    niech tylko się rozpada, na pewno zobaczę tego samego tatę (wielu ich tutaj) trzymającego jeszcze parasol

    OdpowiedzUsuń