1 wrz 2009

Spać i jeść, mówię wam

Zaczytałam się (nie, nie o logice, niestety), a tu późny wieczór. Bardzo spodobało mi się chodzenie spać o 23, zwłaszcza, jak mam zajęcia na 11. Idealna pora.

UvA posługuje się ciekawym przelicznikiem: 1 ECTS ma odpowiadać 28 godzinom pracy studenta. Policzmy. Zajęcia na filozofii mają zawsze 10 punktów, te spod szyldu science - 6. Czyli filozofia to 280 godzin rozłożonych na 14 tygodni (nie liczę obu sesji). 20 godzin pracy nad jednym przedmiotem tygodniowo? Niemożliwe, żeby ktoś takie obciążenie zakładał. Może trzeba to sobie podzielić na cały semestr jednak, dodając założenie, że pisze się pracę semestralną w styczniu? Cały semestr to 8+8+4=20 tygodni (tak, tak, 3 tygodnie więcej, niż u nas, bez żadnych przerw i wakacji oprócz świąt). 280 godzin na 20 tygodni daje 14 godzin tygodniowo. Trzy takie kursy (żeby uzbierać 30 punktów) i mamy 42 godziny spędzone w szkole i na robieniu zadań domowych. Zbladłam. Kto wymyślił ten durny system, w którym nie ma egzaminów, tylko te cholerne weekly assignments? I co z tego, że dzięki temu przerwa świąteczna zacznie mi się już 12 grudnia. Utrechcie, odezwij się, potwierdź!

Z innej paczki. Odkryłam dziś przy śniadaniu coś niesamowitego, choć rozszyfrowałam dopiero przy kolacji. Bułeczki anyżkowe. Kupione wczoraj, coby ożywić trochę koncepcję śniadaniową (nutella+coś z mąki), na opakowaniu mają napis, który pozwoliłam sobie odczytać jako Amsterdamskie Korsarze (choć pewnie są to jedynie amsterdamskie bułeczki albo w najlepszym wypadku amsterdamski przysmak). Wyglądają trochę jak nasze Tago albo Magdalenki, podobnie suche, ale naprawdę smakują anyżkiem.
Kolejne objawienie kuchenne: makaron można gotować razem z fasolką szparagową (tak, w tym samym garnku), mają ten sam czas gotowania i krzywda im się nie dzieje. I jakie eko! Naszło mnie dziś, gdy postanowiłam z kolei ożywić klasyczny leniwy obiad makaron+pesto jakimiś warzywami, żeby zębów i z trudem zdobytej figury nie tracić. No i fasolka po 58 centów za kilogram, mam tego teraz całą lodówkę.


Właśnie dostałam przedziwną wiadomość od Amerykanina, tego, co mnie rozpoznał w poniedziałek. Nie brzmi wesoło, także może najwyższy czas, żebym zaczęła wykonywać jakieś przyjazne gesty tutaj, od biedy można zacząć i od Amerykanina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz